Recenzja - HappyModel Mobula 7 HD

Recenzja - HappyModel Mobula 7 HD

Kopter przysłany do recenzji przez Banggood.com - dziękuję!

Od zeszłego roku jestem wielkim fanem kopterów bezszczotkowych na ramach nieco tylko większych niż oryginalny TinyWhoop (mowa o rozmiarach ok. 75mm). Poprzednie małe koptery na 2S-3S były relatywnie ciężkie i nie miały osłon na śmigła. Wprowadzenie naprawdę małych silników bezszczotkowych umożliwiło stworzenie kopterów na elastycznych, bezpiecznych dla otoczenia ramach, ale wciąż mających spory zapas mocy. Ostatnim zaś trendem w tej kategorii rozmiarowej jest dołożenie kamery FPV, która jednocześnie zapewnia nam podgląd obrazu w goglach, jak i jest w stanie rejestrować obraz w rozdzielczości 1080p, czyli FullHD. Tak, dla tych, którzy przespali temat kamer Runcam Split i Caddx Turtle będzie to spora nowość! A więc Mobula 7 HD od HappyModel łączy wszystkie te elementy w jedną, zwartą konstrukcję. Czy jest dobrą następczynią Mobuli 7? Sprawdźmy!



W pudełku

Mobula 7 HD, podobnie jak jej starsza siostra, trafia do nas w kartonowym pudełku wyłożonym rodzajem sztywnej pianki. Nie jest to może najbardziej estetyczna forma, w jakiej możemy otrzymać kopter, ale pamiętajmy, że HappyModel próbuje konkurować z innymi także cenowo, więc musimy się pogodzić z pewnymi kompromisami.

W środku znajdziemy dość banalnie przygotowaną, ale zrozumiałą instrukcję. Kolorowy wydruk formatu złożonej kartki A4 wyjaśnia specyfikę konfiguracji (w tym przypadku) Taranisa oraz BetaFlight tak, abyśmy mogli szybko zabrać się za latanie Mobulą 7 HD. Należy pamiętać, że instrukcja jest napisana w "chinglish", czyli raczej swobodnej wersji angielskiego, ale da się ją zrozumieć. Najważniejsze rzeczy są pokazane na kolorowych zdjęciach, co w zasadzie powoduje, że będzie nas czekać niewiele czytania.

W prawej przegródce pudełka znajdziemy trochę akcesoriów. Zacznijmy od zapasowych śrubek, które mogą się przydać, jeśli któraś nam "ucieknie". W komplecie jest zupełnie inny zestaw śmigieł, niż oryginalne. To akurat jest dość nietypowe, ponieważ z jednej strony mamy komplet zapasowych, ale musimy latać na jednym albo drugim, więc proponuję zdecydować się na jeden z nich i dokupić ich po prostu więcej, nim pogubimy, albo poniszczymy te z oryginalnych kompletów. W zestawie znajdziemy też śrubokręt, który pozwoli nam rozebrać kopter, jak również rozluźnić śrubki trzymające kamerę, aby zmienić jej kąt pochylenia. Przydatnym narzędziem jest też klucz do podważania i zdejmowania śmigieł. Jeśli zechcemy latać na dwóch pakietach 1S, możemy wykorzystać przejściówkę z podwójnego złącza PH2.0 na XT-30. Ostatnim elementem, jaki znajdziemy jest pilot do sterowania ustawieniami kamery Caddx Turtle. O tym wspomnę nieco dalej.

Mogę się mylić, ale wydaje mi się, że pierwsze wersje Mobuli 7 HD były dostarczane z pakietem 2S. Obecnie zamawiane otrzymamy z pakietem 3S o pojemności 300 mAh. Jest to bardzo dobra decyzja, ponieważ zapewnia on naprawdę dynamiczny lot i świetnie kompensuje zwiększoną wagę w stosunku do Mobuli 7. Pakiet wciąż pozwala jedynie na lot, który trwa około 3 minut. Należy tutaj jednak wziąć pod uwagę, że kamera jednocześnie rejestruje obraz w wysokiej rozdzielczości, a to też kosztuje. Pakiet, jak to w tak małych kopterach, wytrzymuje do 4.35V na celę, ale zważywszy na to, że mamy naprawdę niezły zapas mocy, lepiej się powstrzymać i ładować go standardowo do 4.2V, dzięki czemu nieco dłużej nam posłuży. Producent deklaruje, że akumulator ma 30/60C - trudno powiedzieć ile w tym prawdy, ale kopter nie zdaje się mieć "czkawki" spowodowanej zbyt dużym obciążeniem pakietu, więc ile by realnie nie było - jest dobrze.

Budowa

Odświeżony design wyszedł Mobuli na dobre. Poprzedniczka zdawała się wykonana z taniego plastiku, który nie wzbudzał zbyt dużego zaufania, gdy tymczasem wersja HD ma nowy, podłużny, opływowy kadłub z wycięciami, które zmniejszają jego masę. Mobula 7 HD jest też sprzedawana na wzmocnionej ramie, podobnej kształtem i wykończeniem do Trashcana, czy nowszych wydań tej od Mobuli 7 (V2 lub V3 - trudno nadążyć). Półprzeźroczysty materiał (powiedziałbym, że to poliwęglan, ale na tym to się akurat guzik znam), z którego wykonana jest rama i kadłub robią wrażenie porządnych i dotychczas trzymają się dzielnie.

Od frontu znajdziemy całkiem spory obiektyw kamery Caddx Turtle V2, która jest niezwykle ciekawym rozwiązaniem, szczególnie w tak niewielkim kopterze. Otóż produkt ten wydany jako odpowiedź na Runcam Split, podobnie jak pierwowzór, pozwala jednocześnie na podgląd FPV w jakości 480p (typowe dla analogowej transmisji), jak również zapewnia nagrywanie obrazu w rozdzielczości do 1080p włącznie i w 60 klatkach na sekundę. Jeśli coś stanowi o wyjątkowości tego koptera i mojemu silnemu pragnieniu przetestowania go, to była to właśnie ta kamera. Oczywiście nie jest to GoPro i nie należy spodziewać się po niej krystalicznie czystego obrazu, tym niemniej moim zdaniem spełnia ona pokładane w niej nadzieje - a przynajmniej moje.


Producent przewidział, iż niektórzy będą chcieli latać szybciej i dynamiczniej, więc w kadłubie znalazły się dwa otwory na śrubki od kamery, które oprócz jej mocowania, pozwalają także zmienić jej kąt pochylenia. Jest on ograniczony przez kadłub. Zaczyna się gdzieś w granicach 10 stopni (niżej kamera zahacza obudową o jego górną część), zaś kończy na około 30 stopniach, z uwagi na oparcie się obiektywu na szczycie wycięcia. Z uwagi na szeroki kąt widzenia kamery uważam, że te wartości są całkowicie zadowalające, ponieważ Mobula 7 HD nie próbuje być nawet wyścigowym modelem, który potrzebowałby kątów 45 i więcej. Dla mnie fabryczne pochylenie oscylujące w granicach 15-20 stopni jest całkowicie zadowalające. Przy dużej prędkości obiektyw jest nieco za mocno skierowany ku ziemi, ale gdy przechodzimy we Freestyle i spokojniejsze latanie - jest dokładnie tyle, ile trzeba.

Kadłub ponadto trzyma się na dwóch śrubkach, które wchodzą z boku w mocowanie pomiędzy płytkami z elektroniką. Dodatkowo jest trzymany także z przodu trzecią śrubką, która wchodzi w kadłub. Całość zamocowana jest na sztywno i nie pęka przy typowym obijaniu koptera o przeszkody.

Z uwagi na to, że kopter rejestruje obraz w wysokiej rozdzielczości, Turtle V2 ma odrębną płytkę, która ma m.in. gniazdo na kartę microSD. Wchodzi ona typowo na "klik" i nie powinna się wysunąć przy uderzeniu, aczkolwiek zapewne dodatkowa blokada by nie zaszkodziła. W zamian, do wyjmowania i wkładania karty wystarczą nam paznokcie. Producent podniósł kadłub z boku na tyle, że mamy tam w miarę łatwy dostęp. Krawędź wystającej z gniazda karty też jest chroniona, ponieważ kadłub wystaje poza jej obrys.

Z tyłu kadłub ma dwa wystające "rogi", które jak rozumiem głównie mają podkreślać "smoczy" charakter koptera i muszę przyznać, że wyglądają całkiem atrakcyjnie i ciekawie. Nie udało mi się też ich ułamać, więc nie mam zastrzeń do takiego rozwiązania. Od wewnątrz, pomiędzy nimi znajdują się dwa ząbki, pomiędzy którymi przechodzi antena od nadajnika FPV. Jest to typowy dipol, zakończony termokurczką na końcu, która usztywnia aktywną część anteny. Sam nadajnik znajduje się dość wysoko, więc i antena wychodzi sporo ponad śmigłami. Jest ona usztywniona i skierowana dokładnie ku tyłowi, więc jej wystająca część nie powinna raczej dostać się w pobliże wirujących śmigieł, a przynajmniej nie bez bardzo solidnego uderzenia o ziemię.

W tylnej części ramy znajduje się wycięcie na LEDy, które musimy jednak dokupić i zamocować samodzielnie. W to miejsce pasuje gotowa płytka z 3 diodami specjalnie dla Mobuli 7. Z uwagi na brak dodatkowego oświetlenia, jeśli pominiemy diody na kontrolerze lotu (od odbiornika) oraz nadajniku FPV, mogą się one przydać, jeśli kopter znajdzie się gdzieś w trawie, czy krzakach. Również wieczorem pasek LED może się okazać nieoceniony, a z uwagi na to, że waży niecały gram i kosztuje jakieś 10 zł - spokojnie można go dokupić. Będziemy tylko musieli go przylutować samodzielnie, bo płytka ma co prawda gniazdo, ale po stronie kontrolera lotu już musimy się wczepić w odpowiednie piny. No cóż, przy tym poziomie "upakowania" sprzętu trudno wymagać dodatkowych gniazd.

Z prawej strony kadłuba powinniśmy zobaczyć zielono-czarny przewód z wtyczką na końcu. Może zastanowić nas to, że biegnie on po zewnętrznej stronie kadłuba. Jest to złącze, do którego podłączymy owy pilot do konfigurowania Caddxa Turtle. To dzięki niemu zmienimy ustawienia kamery takie jak jej jasność, wyostrzanie, czy kontrast. Z uwagi na to, że Turtle nagrywa także obraz HD, nie zapomniano tutaj o zmianie rozdzielczości (1080p i 720p) oraz liczbie klatek (60fps lub 30fps). Dodatkowo możemy przestawić tryb transmisji obrazu z PAL na NTFS jak również przestawić proporcje obrazu FPV z 4:3 na 16:9. Warto wspomnieć, że Turtle V2 stosuje dość silne wyostrzanie (znane np. z Runcam Eagle), które daje specyficzny obraz, ale całość bardzo ratują proporcje 4:3, które dają naprawdę przyjemne pole widzenia, szczególnie w goglach, które ten właśnie format obsługują.

Będąc jeszcze w temacie kamery, przez jedno z wycięć możemy zobaczyć wiązkę przewodów, które odpowiadają za dostarczenie sporej ilości danych z matrycy (przypominam - 1080p) do płytki, na której znajduje się gniazdo SD i układy odpowiedzialne za przetwarzanie i rejestrowanie obrazu. Podoba mi się to, że Caddx zdecydował się na wiązkę elastycznych przewodów zamiast taśmy, którą stosuje Runcam. Mam wrażenie, że ta jest dużo bardziej awaryjna. Co prawda włosowate przewody też mogą być dość wrażliwe, ale jednak są dużo bardziej elastyczne i pracują we wszystkich płaszczyznach.

Z uwagi na wykorzystanie baterii 3S, producent zdecydował się na zasilanie poprzez wtyk XT-30, co jest bardzo rozsądnym wyborem. Już przy 2S można odczuć różnicę, więc dla 3S było to w zasadzie koniecznością, aby nie tłumić prądu pobieranego z pakietu. PH 2.0 z Mobuli 7 nie wchodziło tu i tak w grę.

Większa masa koptera pociągnęła też za sobą zmianę silników na takie, które mają większą moc. Mobula 7 HD lata na 1102 (stojan o 3mm szerszy niż w Mobuli 7 - 0802) o KV równym 10000. W naturalny sposób spadła liczba obrotów na wolt z uwagi na wyższe napięcie zasilające. Silniki wyglądają na porządnie wykonane. Happymodel również w tym przypadku dostarczyło własne rozwiązanie, nie bazując na innych producentach.

Silniki mają typowe w tej klasie rozmiarowej mocowanie na 3 śruby. Przy tak małej jednostce napędowej jest to oczywiście wystarczające.

Wałek silnika jest trzymany przez pierścień Segera. W większych silnikach powoli odchodzi się od niego na rzecz śrubki, którą łatwiej jest zdjąć i założyć z powrotem, ale trudno wymagać aż takich rozwiązań szczególnie w modelu z, bądź co bądź, średniej półki cenowej.

Przewody od silników zostały oczywiście zakończone 3-pinowymi wtyczkami Molex Picoblade 1.25mm. Jest to na szczęście standard w kontrolerach lotu od bezszczotkowych kopterów tego formatu, co niezwykle mnie cieszy, bo ułatwia serwisowanie, jak również samodzielne składanie i wymianę komponentów.

Bardzo cieszy mnie też fakt, że producent zastosował te same 4-płatowe śmigła, które znamy z Mobuli 7, czy Bety 75X. Podoba mi się taka standaryzacja, bo dzięki temu nie musimy mieć osobnego kompletu zapasowych do każdego koptera, który posiadamy. O ile w rozmiarach powyżej 2 cali osiągnięto już wysoki poziom standaryzacji, o tyle producenci mniejszych kopterów (nie licząc TinyWhoopa) nie starali się być już tak konsekwentni, w czym nota bene przoduje EMax wypuszczając modele (BabyHawk, TinyHawk) ze śmigłami, które nie pasują nigdzie indziej i vice versa. Oczywiście Happymodel skusiło się na zmianę koloru śmigieł z czarnych na czerwone, co dobrze współgra z kolorem kamery.

Same osłony śmigieł i mocowania silnika należą raczej do sztywnych, co było podyktowane dość kruchymi ramami od Mobuli 7. Zarówno Eachine Trashcan, jak i Mobula 7 HD używają sztywniejszej, ale też lepiej zaprojektowanej ramy, która w ocenie ogółu jest bardziej wytrzymała.

Budowa wewnętrzna

Mobula 7 HD ma naprawdę sporo elementów pod kadłubem i jej rozbieranie wcale nie należy do najbardziej komfortowych. Zacznijmy od odkręcenia śrubek, które trzymają kadłub. Mamy dwie po bokach oraz jedną, która z przodu została wkręcona wprost w ramę.

Wychodzi na to, że przewody w środku są ze sobą posplatane i nie da się tak po prostu zdjąć kadłuba. Zacznijmy od odkręcenia dwóch bocznych śrub, które trzymają kamerę.

To nieco tylko pomogło, ponieważ płytki pomiędzy sobą zostały połączone, ale z żadnej strony nie ma wtyczek. Przewody mają ograniczoną długość i nie możemy ich rozłączyć bez rozlutowania. Dochodząc z każdego z czterech narożników, odkręćmy śrubki, które trzymają płytkę od Caddx Turtle. Została ona ułożona na wierzchu CrazyBee F4 Pro, czyli kontrolera lotu.

To trochę pomogło, ale i tak nadal nie zdemontujemy kadłuba. Musimy teraz odkręcić śrubki, które trzymają sam kontroler lotu. Pamiętajmy aby wpierw odłączyć wtyczki od silników, ponieważ w przeciwnym razie uniemożliwią nam one wyjęcie całego modułu.

Z uwagi na to, że Caddx Turtle V2 ma nieco mniejszą rozstaw otworów w płytce (20x20mm), niż sam kontroler lotu (te od whoopów mają nieco inny rozstaw otworów), producent wykonał adaptery, które łączą obie płytki. Te plastikowe nakładki dopasowują do siebie otwory, a w dwóch z nich jest jeszcze dodatkowy boczny słupek, do którego wkręca się śrubki trzymające kadłub. To ważne, bo musimy potem je właściwie założyć, a jak widać adaptery nie wyglądają dokładnie tak samo.

Adaptery dla śrubek zostały włożone na słupki ramy na wcisk. Po odkręceniu wierzchnich śrubek należy je po prostu ściągnąć - nie idzie to zupełnie łatwo. Wtedy dojdziemy do samego kontrolera lotu, który jak zawsze mocowany jest na gumkach, które amortyzują żyroskop i zmniejszają wibracje, które się na niego przenoszą.

Co bardziej bystre oczy pewnie już dostrzegły, że płytka nosi dziwne znamiona uszkodzenia niektórych układów. Bardzo słusznie, ponieważ ostatni lot nie okazał się dla Mobuli 7 HD zbyt szczęśliwy. Co ciekawe popaliły się przynajmniej dwa układy. O ile jestem w stanie zrozumieć, że jedno z ESC się poddało, bo silnik się zablokował i przy próbie uzbrojenia gdzieś w trawie (przypominam - Mobula 7HD nie ma buzzera!) prawdopodobnie nie wytrzymał, o tyle zaskakujące jest przepalenie układu CC2500, który jest odbiornikiem 2.4GHz. Dlaczego tak się stało - nie wiem. Możliwe, że kurz, czy żwir, w których kopter się znalazł doprowadziły do zwarcia w zupełnie przypadkowym punkcie. Tak, czy inaczej, latanie Mobulą 7HD do czasu wymiany całego kontrolera lotu (jedyne 170 zł) się skończyło.

No dobrze, po tej dygresji wracamy do demontażu. Kontroler lotu możemy zsunąć ze słupków w ramie i wszystkie elementy łącznie z kadłubem zdemontować. Po tej operacji zostaje całkiem sporo różnych śrubek. Lepiej je uporządkować, bo potem będziecie się drapać po głowie zastanawiając się, która dokąd miała pójść.

Rozplątywanie węzła gordyjskiego z przewodów najłatwiej rozpocząć od wypięcia dwóch wtyczek, które wchodzą w nadajnik FPV. Jedna z nich odpowiada za doprowadzenie zasilania i SmartAudio do modułu (po lewej), druga zaś podaje napięcie 5V na kamerę i odbiera sygnał wideo z kamery (po prawej).

Musimy też odplątać wiązkę przewodów pomiędzy kamerą, a jej płytką. W Runcam Splicie zastosowano taśmę, tutaj producent wybrał wiązkę cienkich, włosowatych przewodów. Są one włożone w izolację, ale bliżej wtyczki się rozchodzą.

Oczywiście nawet ta operacja nie rozdzieli do końca wszystkich elementów. Intrygująca jest para przewodów zasilających biegnących od kontrolera lotu w kierunku kadłuba i ginąca gdzieś pod nadajnikiem FPV. Musimy odkręcić śrubki od tej trójkątnej płytki, aby dojść dalej.

No dobrze, nie przewidywałem ani barometru, ani GPS w tym kopterze, a tymczasem na wewnętrznej części kadłuba coś się znajduje. Z ciekawością oderwałęm folię i taśmę, która była przyklejona na wierzchu.

Pod spodem znajduje się miniaturowa płytka oparta o chip o oznaczeniu SO33 PHVG 846Y. Niestety szukanie na google nie pozwoliło mi ustalić co ten układ ma dokładnie robić. Z wierzchu ma diodę, a jedyne dwa przewody doprowadzają zasilanie. Nie ma więc przewodu sygnałowego, którym wymieniałby dane z resztą elektroniki. Uczciwie więc mówię, że nie wiem tak naprawdę czemu służy wspomniany chip.

Poświęćmy jeszcze chwilę nadajnikowi FPV. Producent korzysta z trójkątnej płytki, która ma dwa gniazda. Jedno z nich służy do podłączenia sygnału z kamery i wyprowadzenia jej zasilania 5V. Drugie doprowadza napięcie do samego nadajnika i pozwala puścić sygnał do kontrolera lotu (OSD) i z powrotem, nim zostanie wytransmitowany. Płytce nie zabrakło SmartAudio, które pozwala zmieniać kanały, pasmo i moc urządzenia wprost z OSD. Tę ostatnią możemy regulować w zakresie 25mW-200mW, co prawdopodobnie pozwoli nam na niezakłocony obraz FPV nawet na większym dystansie. Zważywszy na wbudowany odbiornik z jedną anteną, prawdopodobnie obraz sięgnie dalej, niż nasze połączenie pomiędzy aparaturą, a kopterem. Bardzo dobrą sprawą jest zastosowanie złącza u.fl. na płytce. Tym sposobem możemy łatwo zmienić antenę i nie musimy jej wylutowywać. Ja sam chętnie zobaczę, czy Actuna Vee, albo GEM sprawdzą się w tej sytuacji lepiej. Najważniejsze, że nie podnosi to znacząco wagi, a nie wymaga drobiazgowego lutowania w celu wymiany oryginalnej anteny na coś innego.

Oba gniazda w nadajniku są dobrze opisane, dzięki czemu wymieniając kamerę na inną, czy próbując dokonać jakichkolwiek modyfikacji - na pewno się nie pogubimy. W gnieździe po lewej mamy kolejno: GND, 5V, SA (SmartAudio), VI (Video In) i VO (Video Out). Dwa ostatnie służą puszczeniu sygnału wideo poprzez OSD na kontrolerze lotu. Kamera jest połączona z nadajnikiem. Ten mógłby wysłać obraz od razu, ale zamiast tego umożliwia puszczenie go jednym przewodem do kontrolera lotu (pin VO), a po przetworzeniu odbiera go na pinie VI. Obraz z nałożonymi danymi (OSD) jest wysyłany do naszych gogli. To tak, jakbyście potrzebowali krótkiego opisu, jak to właściwie działa.

Dla tych, którzy nie znają Caddx Turtle (podobnie, jak ja) - tak wygląda płytka, która jest integralną częścią kamery. Sporo miejsca zajmuje na niej czytnik kart SD. Po drugiej stronie widać przycisk, który służy do włączania i wyłączania nagrywania. W odróżnieniu od pierwszej wersji, w której jeden z otworów montażowych był asymetrycznie przesunięty, tą płytkę przykręca się spokojnie na 4 śrubki. Rozstaw otworów to typowe 20x20 mm. Z płytki wychodzą w sumie trzy wiązki przewodów. Zielono-czarna pozwala podłączyć pilota do sterowania ustawieniami kamery. To ten właśnie kabelek był wyprowadzony na zewnątrz kadłuba i to jego tak łatwo obciąć śmigłami. Druga z nich to oczywiście zasilanie kamery oraz wyjście obrazu. Tradycyjnie - czerwony przewód +5V, czarny GND oraz żółty - wideo. Aha, warto jeszcze napisać o tym, że Turtle V2 ma mikrofon na krótkim przewodzie. Jeżeli zostawicie go w nagraniu z lotu, prawdopodobnie i Wam i oglądającym odpadną uszy, ale nim uzbroicie kopter, można coś powiedzieć i zarejestruje on dźwięk. Może się też przydać jeśli będziecie próbowali usłyszeć jakąś anomalię pracy silników, czy kontrolera lotu. W pozostałych przypadkach jest to wyłącznie bardzo nieprzyjemny, dość wysoki pisk, który na dłuższą metę jest nie do zniesienia.

Ostatnia wiązka jest dość nietypowa, jeśli ktoś nie widział kamer typu 2w1, które jednocześnie pełnią funkcję FPV i rejestrują obraz w wysokiej jakości. Otóż aby przerzucić taką ilość danych (obraz FullHD 60fps), potrzeba wielu przewodów równolegle. Podobnie jak kabel HDMI ma mnóstwo pinów, tak i ten łączący kamerę i jej płytkę. W przypadku Runcama Swift jest to taśma, natomiast w Caddx Turtle V2 jest to po prostu wiązka cienkich jak nitki przewodów. Pośrodku znajdują się one w izolacji, co chroni je przed uszkodzeniami, natomiast wchodząc do gniazd po obu stronach, są one już rozplecione.

Ja sam wolę rozwiązanie Caddxa, ponieważ przewód jest giętki i daje się ułożyć w różną stronę. Taśmą od Runcama pracuje tylko w jednej płaszczyźnie i nie jest tak łatwo ją schować w kopterze. Oczywiście wciąż należy pamiętać, że nitkowate przewody są delikatne, a ich rozcięcie pozbawi nas na dobre obrazu. Należy więc obchodzić się z całym przewodem dość ostrożnie. Podobnie zresztą z odkrytą elektroniką na kamerze, której jest dość sporo.

Biorąc pod uwagę, że wiele przewodów jest ze sobą polutowane, po rozebraniu koptera tak naprawdę i tak wszystko pozostaje ze sobą połączone. Kontroler lotu ma przylutowane do siebie zarówno przewody od wspomnianej wcześniej miniaturowej płytki na szczycie kadłuba. Z drugiej strony wychodzą kabelki od nadajnika, na szczęście już zakończone wtyczką. Sama płytka od kamery też ma przylutowane przewody, ale i one po drugiej stronie mają wtyczkę. Po rozebraniu koptera trzeba tylko te kabelki rozplątać, ponieważ zostały ze sobą dość mocno poskręcane, aby zmieścić się pod, wcale nie za dużym, kadłubem.

Charakterystyka lotu



Podsumowanie

HappyModel Mobula 7 HD to całkiem przemyślany kopter. Solidna rama, dobra kamera z możliwością rejestracji obrazu w wysokiej rozdzielczości, mocne silniki i zasilanie z 3S powodują, że w zasadzie trudno przejść obok tego modelu obojętnie. Do mnie bardzo przemówił fakt, że kopter ten pozwala wlecieć w naprawdę ciekawe, niedostępne miejsca, jest niewielki, więc można go całkiem bezpiecznie pilotować, bo trudno nim cokolwiek lub kogokolwiek uszkodzić, a nagrania które zapiszą się na karcie microSD, będzie dało się dużo przyjemniej oglądać, niż zwykłe DVR z zakłóceniami i ziarnem. I gdyby nie fakt, że po piątym chyba locie kopter postanowił popalić połowę elektroniki w środku, byłem skory go polecić. Niestety sam komunikat o tym, że należy ograniczyć maksymalny gaz do 75% (w aparaturze), a w nowej wersji po prostu zastosowano silniki 9000KV, zamiast 10000KV i to załatwia sprawę, mimo wszystko budzi mój niepokój. Jeśli BetaFPV potrafiła upchnąć ESC 12A 4w1 na jednej płytce z kontrolerem lotu, to 5A w CrazyBee F4 Pro mnie nie przekonuje. Wciąż pozostaje ryzyko przyblokowania silnika (wystarczy zawiesić kopter gdzieś na gałązkach, czy w krzakach) i nim zdążymy skutecznie rozbroić kopter, możemy być od 150 do 300 zł do tyłu. Świetny kopter, ale jeśli HappyModel nie podejmie żadnych poważniejszych kroków, aby uczynić go mniej awaryjnym - w tej chwili odradzam. Tym niemniej jeśli ufacie swoim umiejętnościom, albo liczycie, że po prostu będziecie mieli sporo więcej szczęścia niż ja, pozostawiam link do Banggood. Jeszcze parę dni temu można było wyrwać ten kopter za około 530 zł (z kuponem), obecnie wrócił do pierwotnej ceny ok. 620 zł, co jest mimo wszystko przyzwoitą ceną zważywszy na to, że już jej połowa to sama kamera od Caddxa. Jeśli się czaicie na ten kopter, to warto czekać na kolejną obniżkę.

Ocena 4Śmigła.pl: 4.0 / 5.0grade_1grade_1grade_1grade_1grade_0

Mobula 7 HD - Banggood

Warto wiedzieć

Mobula 7HD ma kontroler lotu CrazyBee F4 Pro V2.0. Sugerowałoby to dopracowaną wersję, ale niestety nie ma się z czego cieszyć. ESC mają ograniczenie prądowe 6A - chwilowe - i 5A - ciągłe. W połączeniu z baterią 3S jest to dość nieprzemyślana kombinacja i Banggood zaczęło ostrzegać na stronie, że należy ograniczyć gaz (throttle) do ok. 75%. Ja nie zdążyłem tego zrobić, ale i tak przyblokowany silnik natychmiast popalił ESC. Częściowo biorę na siebię winę, ale równie dobrze mogło się to stać podczas lotu. Uszkodzenia były dość znaczące, bo jak widzieliście po zdjęciach, nie przetrwał tego też Caddx Turtle. Koszt wymiany elementów to połowa koptera. Z uwagi na to, że otrzymałem go wyjątkowo do testów, nie musiałem pokrywać jego wartości, więc i tak z dość ciężkim sercem, podjąłem się wymiany. Powodem było to, że silniki są całkiem przyzwoite, rama oraz nadajnik również i trochę szkoda mi było się pozbywać tego, co zostało. Nie ryzykuję jednak tym razem Crazybee F4, ponieważ wiem, że producent nie potrafił naprawić swojego błędu. Wybrałem kontroler lotu też na F4 od BetaFPV pracujący na napięciach 2-4S (7.4V-14.4V) z ESC 12A zamiast 5A. Jest to świeża płytka tego producenta, ale wierzę, że wykonali ją lepiej, niż HappyModel. Do tego musiałem zamówić nową kamerę. Z uwagi na to, że nie wiem, czy popaliła się tylko płytka, czy sam moduł kamery również, zamówiłem całość - najwyżej sama kamera będzie na zapas.