Eachine wypuszcza ostatni sporo modeli i próbuje na różnych polach konkurować z JJRC. Obie firmy produkują raczej sprzęt budżetowy, ale nie znaczy to, że wśród modeli nie ma perełek, które oprócz ceny, zaskakują także niezłym wykonaniem i przyzwoitą jakością lotu. Jednym z takich produktów jest bardzo świeży na rynku Eachine E010. Łączy on nietuzinkowy wygląd ze sprawdzoną w boju aparaturą, którą pierwszy raz testowałem przy okazji małego quadrocoptera ze sklepu Jula. E010 jest niewielki - mieści się na powierzchni dłoni, ale nie jest aż tak miniaturowy, jak Cheerson CX-10. Czy przy cenie wahającej się między 45, a 60 zł da się przejść obok tego modelu obojętnie ? Sprawdźmy !
Aktualizacja 15.09.2016: Dzięki jednemu z czytelników (dzięki 'clorox' !) dowiedziałem się, że Eachine E010 jednocześnie występuje jako NiHui NH010 / JJRC H36. Faktycznie takie modele są na rynku, natomiast podobno różnią się technicznie. Na wszelki wypadek należy więc zakładać, że recenzja dotyczy modelu od Eachine i tylko niego. Clorox przypomniał mi również, że tak naprawdę wszystkie wymienione modele to klony oryginalnego Blade Inductrix, który jako pierwszy tak mały kopter miał 4-płatowe śmigła i silniki w kanałach powietrznych.
Model powierzony do testów przez sklep Banggood.com - dziękuję !
W pudełku
Quadrocopter Eachine przyszedł do mnie w tak sfatygowanym kartonie, że poważnie się zastanawiałem, czy będę go z niego wyciągał, czy wysypywał. Pomijając jednak uroki transportu z Chin, dodam, że samo opakowanie jest bardzo estetyczne, co na szczęście jest coraz częstsze.
Na szczęście wypraska z polietylenu, która znajduje się w kartonie, uchroniła model przed uszkodzeniami.
Pod wierzchnią warstwą znajdujemy sam quadrocopter. Nie jest on w żaden sposób przymocowany - po prostu znajduje się pomiędzy obiema częściami wypraski.
Pod spodem znajdziemy z kolei aparaturę, która, jak już wspominałem, jest identyczna, z tą od quadrocoptera Kayoba z Juli, który opisywałem pewien czas temu. Gdzieś pomiędzy znajdziemy też skromny komplet akcesoriów do quadrocoptera.
Te ostatnie prezentują się raczej skromnie. W zestawie znajdziemy jedynie ładowarkę oraz 4 zapasowe śmigła. Wygląda na to, że w tym względzie cena zobowiązuje.
Ładowarka, którą znajdziemy w zestawie to typowe rozwiązanie z układem elektronicznym umieszczonym w końcówce USB z jednej strony i kabelkiem wraz z końcówką po drugiej. Prąd ładowania oscyluje w granicach 450-500mA, czyli przywracanie ogniwu pełnego ładunku zajmie około 20 min. Z drugiej strony należy pamiętać, że bateria ma jedynie 150mAh pojemności. Oznacza to, że ładujemy ją zamiast 1C, wartością 3C (450mA / 150mAh), co nie pozostanie bez wpływu na żywotność ogniwa. Niestety - coś za coś.
Nie sposób wspomnieć o instrukcji. Ta ostatnia została dwustronnie wydrukowana na podłużnym arkuszu papieru, a następnie pieczołowicie poskładana. Na jednej stronie pojawia się opis po chińsku, na drugiej - angielsku. A dokładnie Chinglish, czyli chiński wpuszczony do translatora. Serio. Lista wpadek językowych jest tak długa, że wskażę tylko parę dla humoru: "Forword 360 flip", zamiast 'Forward'; "Transmitter nad quadcopter not bland", zamiast "don't bind"; "To ensure that the frequency of success.Re frequency."; "Gyroscope collaboration", zamiast "calibration".
Przy odrobinie uporu da się coś zrozumieć. Muszę natomiast oddać, że dość wiele szczegółów jest zilustrowanych i opisanych - chociaż tyle. Omówione jest na przykład włączanie i wyłączanie Headless mode, trymowanie, kalibracja akcelerometru itd.
Budowa
Eachine E010 mieści się w dłoni i przyznam, że swoim rozmiarem całkowicie mnie kupił. W tej kategorii mieści się on gdzieś w połowie pomiędzy Cheersonem CX-10, a Hubsanem H107L i mierzy dokładnie 8 x 8 cm (średnica między silnikami po skosie wynosi 6.5 cm, czyli to klasa rozmiarowa 65 [w porównaniu do 250-tek na przykład ;)]. Z baterią waży w sumie 21.5g.
Mój jest czerwono-czarny, ale jest także wariant dla osób, którym bardziej leży barwa zielona.
Pierwsza rzecz, która zwraca naszą uwagę to niewątpliwie 4-płatowe śmigła oraz kanały, w których są osadzone. Mówię to nieprzypadkowo, ponieważ jednym ze sposobów na ukierunkowanie przepływu powietrza jest umieszczenie wirujących łopatek w walcowatym tunelu - tak zbudowane są wentylatory kanałowe, które spotkamy często np. w łazience. W przypadku tego quadrocoptera owe kanały stanowią przy okazji osłonę śmigieł. Warto wspomnieć, że cała sylwetka modelu też na tym zyskuje, stając się jednocześnie bardziej monolityczna, ale i wytrzymała.
Śmigła, jak już pisałem, są 4-płatowe, a mimo to o relatywnie dużym (jak na swój rozmiar) skoku. Podczas pracy wydały mi się nieco cichsze, a sam dźwięk jaki wydają jest przyjemniejszy dla ucha, niż w przypadku śmigieł dwupłatowych. Zakłada się je na wcisk, bezpośrednio na ośkę silnika. Wszystkie są w tym samym kolorze, co powoduje, że musimy polegać na diodach, które pokazują nam przód i tył quadrocoptera.
Kwestia oświetlenia została rozwiązana nietypowo, ale dość skutecznie. Quadrocopter ma diody pod kadłubem, ale w stosunku do innych modeli, nie zostały one umieszczone na ramionach, a po prostu na przedniej i tylnej krawędzi kadłuba.
Zdecydowano się umieścić diodę świecącą na niebiesko z przodu, natomiast czerwoną z tyłu. Mnie akurat takie rozwiązanie bardzo pasuje, ale jak się niedawno dowiedziałem, czerwony z przodu (czyli odwrotnie niż tutaj) wcale w lotnictwie nie jest taki nietypowy.
Mimo, że diody świecą w dół, to światło odbija się częściowo od czarnych części kadłuba, więc widać je także wtedy, gdy quadrocopter znajdzie się na wysokości naszych oczu.
Patrząc od spodu na pewno dostrzeżemy silniki, które zostały zamocowane w plastikowych obejmach. Te ostatnie pełnią też funkcję podwozia. Niestety nie licząc ich grubości i półokrągłego kształtu, nie mamy dodatkowej amortyzacji przy lądowaniu. Z jednej strony nic nam nie odpadnie (tak jak np. gąbeczki w JJRC H22), ale też większą część uderzenia przejmuje rama. Słychać również brak sprężystości materiału przy lądowaniu, ponieważ zawsze jest to twarde stuknięcie - czy to o podłogę, czy stół. Mimo to nie udało mi uszkodzić ani nóżek, ani silników, więc nie będę zbyt mocno kwestionował tego rozwiązania.
Duży plus z kolei za uporządkowane poprowadzenie przewodów. Biegną one od silnika pod kadłub. Są relatywnie mocno naprężone, ale też chwycone plastikowymi pazurkami w odpowiednich miejscach, dzięki czemu nie plączą się i nie wiszą luźno.
Quadrocopter włączamy poprzez podłączenie do niego baterii. Gniazdo zasilania przylutowano bezpośrednio do PCB, więc nie znajdziemy dyndającego przewodu. Jedyny minus to użycie standardu JST-PH, który widzę na żywo po raz pierwszy. Oznacza to, że nie będziemy prawdopodobnie w stanie ani znaleźć i użyć innej ładowarki, ani ogniwa. Trochę szkoda.
Bateria jest naprawdę mała, litowo-polimerowa, ma pojemność 150 mAh i oczywiście napięcie 3.7V (1S). Według producenta jest to ogniwo o maksymalnej wydajności prądowej 30C, czyli teoretycznie dawać do 4.5A w sposób ciągły. W praktyce, wygląda że ta wartość jest zawyżona, o czym wspomnę przy okazji oceny samego lotu. Bateria wystarcza na ok. 4 minuty zabawy, a więc całkiem nieźle ! Quadrocopter ostrzega nas, gdy ogniwo jest bliskie rozładowania poprzez powolne gaszenie i zapalanie diod.
Baterię wkładamy do koszyczka znajdującego się pod spodem modelu. Ma on odpowiednie obejmy i ogranicznik. Bateria wchodzi dość ciasno, ale nie na tyle, żeby móc się nieco przesuwać w trakcie lotu.
Budowa wewnętrzna
Eachine E010 to jeden z łatwiejszych modeli do rozebrania. Wystarczy zdjąć górną część kadłuba, która trzyma się wyłącznie na dwóch kołeczkach wystających z boku.
Po demontażu kadłuba możemy już podziwiać płytkę PCB. Nie mogło na niej zabraknąć dwóch podstawowych układów scalonych, czyli akcelerometru i żyroskopu oraz drugiego, który jest właściwym kontrolerem lotu. Oprócz tego znajdziemy nieco zwiniętą antenę.
Przewody od silników przylutowano bezpośrednio, więc wymieniając napęd trzeba będzie poparzyć sobie palce lutownicą. Na szczęście punkty lutownicze są zaraz przy krawędzi płytki i możliwie odsunięte od pozostałej elektroniki, dzięki czemu wymiana niesie mniejsze ryzyko przegrzania któregoś z elementów.
Aparatura
Jeżeli czytaliście moją recenzję quadrocoptera NiHui U207 to pewnie zauważycie, że aparatura jest identyczna. Ja swoich wypocin już dawno nie czytałem, więc krótko wspomnę o niej ponownie. Mam nadzieję, że moje własne opinie nie będą zbyt rozbieżne, choć optyka zmienia się z czasem, a tamta recenzja była pisana już półtora roku temu.
Aparatura jest nieco większa, niż ta, którą znamy z nanoquadrocopterów np. Cheersona CX-10, Hubsana Q111, czy Eachine H8 Mini. Jest dzięki temu nieco poręczniejsza i lepiej leży, szczególnie w nieco większych dłoniach.
Manipulatory są dość krótkie, więc ich precyzja jest zadowalająca, ale nie perfekcyjna. Eachine lata się bardzo przyjemnie, a palce mają stosunkowo dobre oparcie, choć trzymając już wcześniej tyle aparatur w rękach, stwierdzam, że podłużne manipulatory są po prostu wygodniejsze i często bardziej dokładne. Mówimy tu jednak o zabawce do lotów wewnątrz, więc aparatura wystarczy, aby podczas lądowania trafić mniej więcej w to miejsce, w którym chcemy model posadzić.
Kontroler ma w sumie 3 zestawy przycisków do trymowania, czyli bardzo przyzwoicie. Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek celowo zmieniał trymy dla throttle, więc tutaj nie ma się czego przyczepić. Same przyciski są płaskie i dają się nacisnąć z obu stron. Są generalnie wygodne w obsłudze i łatwo w nie trafić nie patrząc na aparaturę.
Z racji tego, że z początku nie mogłem znaleźć sposobu włączania Headless mode, stwierdziłem, że zaryzykuję przyciski od trymowania Yaw (przy lewym manipulatorze). Bingo ! De facto więc, model ma tylko korektę znoszenia w przód i tył (pitch) oraz lewo-prawo (roll).
Lewy przycisk rzekomego trymu yaw włącza Fly-Back, czyli lot w tył, a prawy uruchamia właśnie Headless Mode, w którym prawy manipulator kieruje quadrocopterem zawsze w tą samą stronę niezależnie od tego, jak jest obrócony. W tym trybie diody na quadrocopterze szybko migają sygnalizując jego włączenie. Nie należy tego mylić ze słabą baterią - tutaj miganie jest szybkie, natomiast przy słabym ogniwie - wolne. Aparatura sygnalizuje tryb Headless akustycznie - włączenie potwierdza jednym piknięciem, wyłączenie - dwoma.
W centralnej części aparatury znajdziemy oczywiście suwany włącznik oraz diodę, która sygnalizuje włączenie zasilania. Miga ona również przed parowaniem z quadrocopterem, a świeci w sposób ciągły po jej zakończeniu. Zmiana trybu lotu oraz ustawienia trymów są z kolei sygnalizowane akustycznie, co było spodziewane zważywszy na brak wyświetlacza.
Z przodu znajdziemy dwa dodatkowe przyciski. Lewy zmienia tryb lotu. Dostępne są tylko 2 - wolniejszy i szybszy. O tym dalej. Prawy przycisk z kolei pozwala wykonywać flipy, czyli po naszemu przewroty / beczki. Procedura jest znana - naciskamy go, a następnie ciągniemy prawy manipulator w jedną z 4 stron. Zgodnie z wybranym kierunkiem, model wykona przewrót i wróci do zawisu.
Baterie wkładamy od spodu, czyli w zasadzie tak jak zawsze. W klapce jest otwór na śrubkę, ale fabrycznie nie była ona wkręcona ani nawet umieszczona w pudełku. Samą klapkę otwierzamy poprzez pociągnięcie ząbka, który ją trzyma. Jeżeli ktoś zmieniał baterie w jakimkolwiek urządzeniu elektronicznym będzie wiedział co zrobić ;)
Zasilanie zapewniają 2 baterie AA, czyli popularne "paluszki".
Charakterystyka lotu
Pierwsza rzecz, która zwróciła moją uwagę po starcie tego quadrocoptera to inny dźwięk śmigieł. Model jest cichszy, niż jego konkurenci mający 2 płaty zamiast 4. W powietrzu jest bardzo stabilny i po minimalnym wytrymowaniu utrzymuje praktycznie idealny zawis.
Do dyspozycji Eachine oddało nam dwie prędkości lotu. Wolniejszy i szybszy. W tym pierwszym model i tak jest całkiem żwawy i śmiało można powiedzieć, że wypada gdzieś między pierwszym i drugim trybem, w modelach, które mają je trzy. Quadrocopter jest na tyle dynamiczny, że nowicjuszom może sprawić nieco trudności, ale jeżeli się nie przestraszą, to docenią przyzwoitą precyzję sterowania modelem - mimo krótkich manipulatorów.
Yaw rate (tempo obrotu w osi pionowej) jest dobrze wyważony i choć zmienia się w zależności od trybu lotu, wciąż bardzo dobrze pasuje do pozostałych kanałów. Nie ma tutaj znanego z JJRC szalonych piruetów wokół własnej osi. Model jest zwrotny, ale w obu trybach jesteśmy w stanie precyzyjnie obrócić się w wybranym kierunku. Pod tym względem bez zarzutu.
W drugim (szybszym) trybie model wyraźnie przyspiesza i daje się zauważyć, że lata na krawędzi swoich możliwości. Mimo, że nie pochyla się skrajnie, jak np. Hubsan H107L, czy opisywany niedawno JJRC X1 to potrafi nagle stracić moc i zacząć opadać. O takie zachowanie podejrzewam baterię, która nie jest w stanie udźwignąć tak wysokiego poboru prądu przez dłuższy czas (C ciągłe i C chwilowe). Efekt w trakcie lotu jest taki, że przy ostrych, parusekundowych manewrach, zaczynamy tracić pułap mimo maksymalnie wychylonego manipulatora gazu. Podobna sytuacja potrafi pojawić się po flipach, kiedy quadrocopter próbuje wyrównać pułap. Problem znika, gdy tylko uspokoimy nieco lot. Problem nie jest duży, ale daje się go dostrzec latając na maksimum możliwości koptera. Jeśli jednak się uczycie, prawodopodobnie nawet tego nie zauważycie.
Mimo powyższego mankamentu, Eachine E010 lata bardzo fajnie i szybko, natomiast nie jest to jednak zabawka na zewnątrz. Tam, ze względu na sporą powierzchnię kadłuba mógłby go zabierać wiatr. Warto powiedzieć, że model cechują też bardzo udanie dobrane parametry kontrolera lotu. Powrót z silnego wychylenia wykonuje szybko, ale płynnie i nie traci przy tym równowagi. Jest dynamiczny, ale nie nerwowy i doskonale wraca do pozycji zawisu zaraz po tym, jak puścimy prawy manipulator.
Jeśli chodzi o przewroty (flipy) to quadrocopter wykonuje je bardzo dynamicznie i niemalże w miejscu, co oczywiście zawsze cieszy. Czasem zdarza mu się tracić po nich wysokość, ale jeśli wcześniej dodamy nieco gazu, wykonuje je wyśmienicie.
Headless mode jak zawsze... Wrrrrróć ! Otóż nie, ku mojemu niebywałemu zaskoczeniu tryb ten działa poprawnie ! Kalibrację kompasu przeprowadzamy poprzez ustawienie quadrocoptera tyłem do nas, a następnie pociągnięcie obu manipulatorów w prawy-dolny róg. Model nie miga diodami, ale aparatura sygnalizuje tą procedurę pojedynczym piknięciem. Od momentu, w którym quadrocopter znalazł się w powietrzu, robiłem wszystko, żeby tryb headless się "pogubił". Kręciłem modelem piruety w jedną i w drugą stronę, latałem wkoło i nic ! Twardo trzymał kierunek. Naciśnięcie Fly-Back powodowało, że kopter leciał prawie dokładnie w moją stronę ! Nie wiem, czy w każdym modelu Headless mode będzie działał równie spolegliwie, ale chylę czoła - w moim naprawdę ta funkcja zadziałała ! Chciałoby się powiedzieć - w końcu ! Plus dla Eachine.
Podsumowanie
E010 to zaskakująco dobry quadrocopter. W promocjach dostępny jest za ok. 45 zł, cena standardowa oscyluje w granicach 60 zł. W tej cenie otrzymujemy naprawdę udany sprzęt, z przyjemną aparaturą i dobrymi parametrami lotu. Jest to z dobra pozycja albo dla młodych adeptów latania, bądź też tych bardziej doświadczonych, których pogoda zatrzymała w domu, kolokwia na uczelni albo szef w biurze. Oczywiście można się przyczepić o utratę mocy od czasu do czasu, czy też obecność tylko dwóch diod do oświetlenia modelu. Można też ponarzekać na zbyt krótkie manipulatory, ale nie ma sensu. Eachine E010 zapewnia podobny poziom zabawy, jak Skull Drone GW007 / Overmax XBee 1.0 i mimo niskiej ceny odpłaca nam przyzwoitym czasem lotu, atrakcyjnym wyglądem i dynamicznym, w miarę precyzyjnym sterowaniem. Nie ma też udziwnień typu szalony yaw rate, a Headless mode po raz pierwszy działa bez zarzutu. Szukacie taniego prezentu ? Eachine E010 będzie dobrym wyborem !
Ocena 4Śmigła.pl: 4.5 / 5
Warto wiedzieć
Kalibrację akcelerometru w E010 wykonujemy poprzez pociągnięcie obu manipulatorów w lewy-dolny róg. Quadrocopter zamiga szybko parę razy diodami. Z kolei headless mode kalibrujemy kierując manipulatory w prawy-dolny róg. Tutaj quadrocopter nic nie potwierdzi, ale usłyszymy piknięcie aparatury.